poniedziałek, 1 lutego 2021

Marzenia- ale jestem odjechana

 Marzenia - ale jestem odjechana


Czasem zastanawiam się, czy ja mam jakieś marzenia, bo przeraża mnie fakt, że tak sobie żyję na luzie, nigdzie nie pędzę, nie stawiam sobie poprzeczek. Nie koniecznie czegoś bardzo potrzebuję. Generalnie nie mam wielkich wymagań, nie potrzebuję wiele do życia. Trochę też myślę o zdrowiu i o środowisku. Zdaję sobie sprawę, że nie powinno się mieć zbyt dużo, ponieważ, po pierwsze, wytworzenie każdej rzeczy pociąga za sobą naruszenie środowiska, zniszczenie w mniejszym lub większym stopniu. Po drugie, fakt posiadania np.: wielu torebek, mnie wkurza, bo muszę się zastanowić, która mi dzisiaj pasuje. A ja po prostu lubię mieć uniwersalną, nie przepakowywać się, portfel, klucze, żetony do wózków, okularów jeszcze nie noszę, to póki co, jeden problem mniej. Po kolejne, nie lubię zagracać domu, nie lubię szaf wypchanych po brzegi. Lubię luz i przestrzeń. Myślę o zdrowiu i urodzie, dlatego nie potrzebuję wiele, heh dziwne. Pewnie wiele kobiet by pomyślało, że skoro myślę o urodzie, to potrzebuję mnóstwa  kosmetyków do pielęgnacji, krem, tonik, maska do twarzy, do włosów, płyn do demakijażu i tysiące tysięcy innych produktów, które mogą nas utrzymać w zdrowiu i urodzie. Dla mnie te produkty nie istnieją. Najlepszym produktem do codziennej pielęgnacji jest olej lniany, który oczyszcza twarz z zabrudzeń, z makijażu, odżywia, nawilża i jest ekologiczny. Żadnych minusów, same plusy. I tak z wieloma innymi rzeczami.
Jestem przekonana, że to co mogę zrobić dla swojego  zdrowia i urody, to nie podarować sobie syntetyczne kosmetyki, tylko to co mam w lodówce. 
Poza tym, uważam, że częste wizyty u fryzjera, kosmetyczek, na dłuższą metę nam bardziej szkodzą niż pomagają.
Generalnie czuję, że mam wszystko, czego potrzebuję, mam dom, samochód, wspaniałą rodzinę, spokojną pracę, w której nie oczekuję awansu. 
Pewnie, że dom, mógłby być bardziej luksusowy, samochód ekstrawagancki, ale dla mnie największym luksusem jest spokój. Fakt, że nie biorę sobie na barki, takich przedsięwzięć, które spędzają sen z powiek, aby spełnić sobie marzenie materialne, sprawia że jestem spokojna i z czystym sercem mogę powiedzieć, nie mam marzeń. Ale, czy to oznacza, że nie mam celów w życiu, do których powinnam dążyć, żeby nie stać w miejscu? Ktoś jeszcze dorzuci, że jak stoisz w miejscu, to się cofasz, a to już jest tragedia. Do przodu, szybciej, więcej. Nie, nie, nie! Nie tędy droga. Ja chcę wolniej, spokojniej, bezpieczniej, zanurzyć się w mój świat i marzyć o tym, że w każdy dzień mojego życia budzę się z uśmiechem, czuję w sercu radość, że znowu, za nic, tak po prostu, otrzymałam wspaniały dar, dzień, czas, który mogę wykorzystać, tak jak ja chcę najbardziej. Mogę wpaść na jakiś wspaniały pomysł, mogę spotkać kogoś, kto mnie zainspiruje, mogę ja być dla kogoś inspiracją, mogę komuś pomóc, świadomie lub nieświadomie, mogę tyle zrobić...!
 Czy nie przywykliśmy za bardzo do takich cudownych darów, że budzimy się rano i myślimy: ech, znów trzeba wstać i znów praca, dom i tak w koło? Wchodzimy w schemat dnia codziennego i nie zastanawiamy się, że coś można zrobić inaczej, że można docenić to co się ma, bo co by było, gdybyśmy nie mieli pracy, domu?
Za myślą podąża energia, czyli wszystko o czym myślę, realizuje się. Zdaję sobie sprawę, że wszystko potrzebuje czasu, więc na spokojnie, cieszę się każdą chwilą i wierze w to, że życie dobrze mnie prowadzi. Czyli mam marzenia, czy nie? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz